Wyrzucanie z siebie przekleństw, gdy się zranimy wydaje się być rozsądną taktyką, gdyż pozwala złagodzić ból - wykazali naukowcy brytyjscy. Informację na ten temat zamieszcza pismo "NeuroReport".
Naukowiec zaprosił do testów 64 ochotników, którzy mieli jak najdłużej trzymać dłoń w naczyniu z lodowatą wodą, wypowiadając jednocześnie ulubione przekleństwo.
Następnie, eksperyment powtórzono, ale tym razem uczestnicy mieli powtarzać jakieś zwykłe słowo, którego użyliby np. do opisania stołu.
Okazało się, że gdy badani mogli przeklinać znosili ból o 50 proc. dłużej (ok. 2 minut) niż wtedy, gdy wypowiadali grzeczne słowa (1 minuta 15 sekund).
Choć dokładnie nie wiadomo, na czym polega przeciwbólowe działanie przekleństw, naukowcy przypuszczają, że pomagają one uruchomić naturalną reakcję organizmu na stres, określaną jako "uciekaj lub walcz". Przyspieszona akcja serca ochotników, którzy powtarzali przekleństwo może odzwierciedlać nasilenie agresji, co pozwala zbagatelizować własną słabość lub przerażenie i poradzić sobie z czynnikiem stresującym - wyjaśniają badacze.
Zdaniem dra Stephensa, odkrycie to może tłumaczyć, dlaczego przeklinanie - praktyka znana od wielu setek lat - w ogóle się rozwinęło i przetrwało do dziś.
Badacz ostrzega jednak, że aby skorzystać z przeciwbólowego działania przeklinania trzeba mniej przeklinać na co dzień. "Przeklinanie to język emocjonalny, ale gdy go nadużywamy traci ten charakter" - zaznacza.(PAP)