Ciężkie czasy mogą przyczynić się do tego, że mężczyźni staną się bardziej rozwiąźli seksualnie. To za sprawą ewolucji - u potencjalnie zagrożonych osobników zwiększają się w ten sposób szanse na reprodukcję - uważa amerykański profesor psychologii społecznej.
"Gdy otoczenie jest bezpieczne, a my mamy dość jedzenia i wszystko działa tak, jak byśmy chcieli, chętniej inwestujemy w dzieci, które już mamy, i zostajemy z obecną partnerką i preferujemy długofalowe strategie rozrodcze - tłumaczy Omri Gillath z University of Kansas. - Jeśli jednak środowisko staje groźne, a nasze szanse na przeżycie maleją - gdy na przykład panuje głód albo pojawia się więcej wrogów - wtedy ludzie przyjmują raczej krótkoterminowe strategie, pozwalające intensywniej się rozmnażać".
Właśnie dlatego mężczyźni "mogą być bardziej skłonni do uprawiania seksu poza monogamicznym związkiem, szukając sposobów na skutecznych rozprzestrzenienie swoich genów" - opowiada badacz.
Odnosi się on do niepokojów związanych z obecną sytuacją gospodarczą na świecie. Niektórzy eksperci każą się bowiem spodziewać, że ekonomiczny zastój może stanowić wstęp do czasów bezrobocia, słabych perspektyw i pogorszenia standardu życia. Psycholog sam zastanawiał się, czy trwale pogorszona sytuacja może skłonić mężczyzn do skoków w bok i większej rozwiązłości. Teraz jest przekonany, że tak.
"Gospodarka daje nam znaki, że mamy mniejsze szanse przetrwania - zauważa Gillath. - Nie ma już tylu pieniędzy, nie jesteśmy pewni, czy zachowamy pracę, czy damy radę pomóc dzieciom, które już mamy. To jak życie na sawannie i odkrycie, że nie ma tam dość jadalnych roślin, że nawet zwierzyny zaczyna brakować. W takich czasach mężczyzn może ciągnąć do rozprzestrzeniania swoich genów, przez co mogą być wyjątkowo gotowi na seks".
"Biologicznie jesteśmy związani z reprodukcją. Środowisko podsuwa nam też, jaka jest najlepsza strategia, która pozwoli zyskać pewność, że przekażemy dalej swoje geny" - mówi Gillath. (PAP)